Pesto cudownie pachnące majem. Świeże zioła, dobra oliwa i świat wydaje się lepszy. A jeśli jeszcze można do tego sobie ugotować makaron?! Życie ma swoje uroki.
Pesto można przez kilka dni przechowywać w lodówce, więc nie jest to wysiłek jednorazowy. Wiecie, że taki pęczek rukoli i bazylii razem wzięty to prawie 50% naszego dziennego zapotrzebowania na witaminę K, która usprawnia kości, serce i pomaga w krzepnięciu krwi oraz witaminy A potrzebnej dla dobrego wzroku, pięknej skóry i wielu procesów neurologicznych.
Pesto warto wykorzystać jako omastę do tosta lub zamiast majonezu do jajka. Na zdjęciach makaron pełnoziarnisty z pesto i świeżymi pomidorami. Gotując makaron odlejcie pod koniec kilka łyżek wody przed odcedzeniem. Pesto bardzo ładnie klei się do makaronu, ale może być trochę za suche po kilku chwilach. Wtedy warto dodać odlanej wody. To jest też świetny patent, kiedy nie wyjęliśmy pesto wcześniej z lodówki, żeby się ogrzało do konsystencji miłego smarowidła.
Pesto bazyliowo-rukolowe
Jeśli nie używacie moździeża wrzućcie wszystko razem do malaksera i miksujcie na gładką masę.
- 1 ząbek czosnku
- garść bazylii
- garść rukoli
- 1 łyżka orzeszków piniowych (można LEKKO uprażyć na suchej patelni)
- 3 łyżki sera grana padano albo parmigiano reggiano
- 3 łyżki oliwy z oliwek extra vergine
- sól, pieprz
- Czosnek siekamy i ucieramy w moździerzu z odrobiną soli na pastę.
- Listki bazylii i rukolę grubo i niedbale siekamy.
- Dokładamy partiami do moździeża i ucieramy, aż znacznie przypominać pastę.
- Dodajemy orzeszki piniowe i dalej ucieramy. Jeśli zdecydowaliście je uprażyć, to warto to zrobić bardzo delikatnie. Zbyt mocno przypalone zepsują smak.
- Ucieramy i dodajemy ser. Dalej ucieramy.
- Dodajemy oliwę i dalej ucieramy. Doprawiamy pieprzem. Ja już nie dodaję soli, bo sery użyte do pesto są słone.